wtorek, 8 stycznia 2013

Kingfishery od rana do nocy.

Myśląc o wyjeździe z Goa, postanowiliśmy jeszcze poznać miejsca leżące poza szlakami turystycznymi i oddalone od morza. Wybraliśmy tereny zalewowe delty rzeki Chapory. Jeździliśmy bike'm (skuterem) oglądając po drodze wioski, pole uprawne, kościoły i kaplice katolickie oraz hiduskie świątynie. Szczególnie ciekawe i nowe, było dla nas, zatrzymywanie się na plantacjach ryżu, także ze względu na duże skupiska różnych gatunków ptaków, często kolorowych i dla nas nieznanych. Wyjątkowo urzekły nas wielobarwne, przeróżne Kingfisher'y (zimorodki). Raz zielone, innym razem lazurowe, czasami brązowe, małe i duże, ale zawsze rozpoznawalne na odległość ze względu na swoją sylwetkę oraz chrakterstyczny sposób latania i łowienia rybek. Zmęczeni upałem wchodziliśmy do barów albo przydrożnych sklepów, aby ugasić pragnienie miescowym Kingfishe'em czyli najlepszym piwem w Indiach. Wyczerpani całodziennymi wycieczkami po zielonym Goa, oglądając urocze zachody słońca, delektowaliśmy się delikatnym, pysznym, świeżo usmażonym Kingfisher'em- najlepszą tutejszą rybą. Popijaliśmy oczywiście Kingfisherem! Kiedy wyruszaliśmy w powrotną drogę Kingfisher'y (ptaki) już spały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz