niedziela, 2 grudnia 2012

Pociagiem do Aurangabad.


Odwagi nam na pewno nie brakuje, ruszamy w kontynent indyjski.
Na szczescie, zdajac sobie sprawe z tutejszych ograniczen
na zalatwienie prostych spraw, planujemy wiecej czasu,
niz wydawaloby sie to konieczne.

Np. na uaktywninie naszych kart sim do komorki i tabletu zuzylismy ponad1 h,
a wydawalo sie to proste i nie wymagajace wiekszych wysilkow.
Potem kolejny problem to ustawienie internetu, pojechanie na dworzec,
Wsiadanie do pociagu, znalezienie wagony itd itp.

Nie poradzilibysmy sobie bez pomocy naszych hinduskich znajomych,
spotkanych i spotykanych w roznych sytuacjach.
Ludzi tutaj sa tu naprawde wyjatkowo zyczliwi i  wielu mowi po angielsku.

Z tym, ze czasmi rozmiem ich ja, a innym razem Gosia.  Mi
Mowia w koncu z indyjskim akcentem....

Pociagi to inna bajka, ludzie wyluzowani, niektorzy troche podekscytowani,
ciekawi innych i swiata, 5jestesmy dla nich dodatkowa atrakcja, przede wszystkim Gosia.

Czy mozemy z ciocia zrobic zdjecie? pytaja dzieci.

Czy pani jest ksiezniczka? zastanawiaja sie dorosli.

Opowiadam, ze to ja jestem maharadza, braminem i Dalaj Lama w jednej osobie.
Smieja sie i zabawom nie ma konca.

Miejsca w pociagach indyjskich sa numerowane i na okaziciela,
Listy pasazerow sa wywieszona na kazdym wagonie przy wejsciu do pociagu.

Powoli zaczynamy rozumiec dlaczego.

1,5 mld spoleczenstwo wymaga wyrafinowanych, ale zdecydowanych form kontroli.
Podrozownie nie moze byc,  ani przypadkowe, ani bezimienne.
Kazdy ma swoje miejsce i swoj status.
Obowiazuje swiete prawo (Indie na pewno sa swiete),
ze czym  blizej lokomotywy tym wyzszy standard.

Tym razem nasz wagan jest na miejscu trzecim, medalowym!

Mamy jak juz wspomnialem karte sim do komorki i dodatkowa 1 gigabajtowa do tableta;
mozemy dzwonic do dzieci.

Jestesmy on-line i mamy caly czas dostep do internetu.

Dzis to kolejny dzien tylko z indyjska kuchnia.

Dal'e,  dosa, roti, indyjskie zupy, buryan'y i inne species.
Kuchnie z polnocy i poludnia, Kaszmiru, Pendzabu, Kerali i innych stanow czy rejonow.
Ryz, gotowane warzywa i te niesamowite przyprawy i smaki. Jak rowniez kolory.

Powoli coraz bardziej pikantne. Jemy na poczatek dania tylko gotowane, z duza iloscia warzyw.
Gorace w podaniu i konsumpcji.

W Mumbaiu nasze spotkania z religia byly czeste, ale raczej przypadkowe,
powoli to sie zmienia, juz w pociagu widac przedstawicieli roznych religii i stanow wtajemniczenia.
W Ajancie i Ellurze wtopimy sie w duchowosc Indii.
Te dwa miejsce to wierzcholek indyjskiego Panteonu.

Buddyzm, hinduizm i dzinnizm.

Kazdy wybiera swoja opcje, a to jest tylko wstep do lekcji duchowosci.

4 komentarze:

  1. och.. zazdrościmy tych przygód i czekamy na pierwsze zdjęcia na blogu :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzeci wagon to chyba I-sza klasa. Z tego co rozumiem, to ci których nie ma na liście w wagonie jadą na dachu? Czy nie jadą wcale? Bilety trzeba kupić wcześniej? Ciekawe czy jak wrócicie, to nasze jedzenie będzie Wam smakować. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniale! Piotrze, masz talent do pisania, z przyjemnością sie Was czyta. Zyczymy sukcesow i wielu wrazen. Czekamy na zdjecia.

    Kasia W.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszymy sie bardzo, ze u Was wszystko tak dobrze sie układa! Czuć od Was optymizm, a i u nas go nie brakuje bo właśnie w nocy spadł śnieg:) koniecznie wstawcie jakieś zdjecia, chcemy choć troche poczuć te smaki i doświadczyć tych widoków:) cudnie sie Was czyta! Calujemy,
    Dora i Rafał

    OdpowiedzUsuń