sobota, 1 grudnia 2012

Pierwsze wrazenia - na goraco.

Trzeci dzien w podrozy, drugi w Bombaju, a wydaje sie, ze wyjechalismy co najmniej tydzien temu!

Bombaj to zupelnie inny swiat, poczatek trudny, ale za nami!

Juz drugi dzien w miescie troche nas uspokoil. Jest to miasto z calkiem innej planety.
Trzeba w nim troche pobyc, by sie w nim choc troche odnalezc.

Prawie 20 mln ludzi, w jednym miescie, w kraju badz co badz rozwijajacym sie,
biednym i na poczatku gwaltownych przemian, przede wszystkim spolecznym,
jest czyms trudnym do wyobrazenia dla przecietnego Polaka. Szok jest ogromny..

Ale do poczatku....

Podroz mielismy bajkowa, nie zauwazylismy kiedy minela. Spotkalismy pare rownolatkow:
Ale i Jacka z Kielc.

Tacy polscy globtroterzy, poza tym bywalcy w Indiach, dla nas wikipedia,
duzo informacji, humoru, zyczliwosci i slow uznania...dla nas za decyzje spedzenia w Indiach 2,5 mcy.
Poza tym troche whiskey na dobry indyjski poczatek.

Ala i Jacek przyjechali w odwiedziny do corki, ktora jest woluntariuszka
W jakims amerykanskim charity.

Wyladowalismy ok. 24, a dopiero ok. 3 bylismy w hotelu,
ktory nas troche nas rozczarowal swoimi 3 gwiazdkami!

Szybkie spanie, bo na sniadanie musielismy sie stawic do 10!
Bylo to nasze pierwsze indyjskie jedzenie, gotowane,
wykazalismy sie umiarkowanie w jedzeniu i piciu,
stosownym do czasu i miejsce posilku!

Pierwszy spacer po czesci imperialnej Bombaju minal szybko i polepszyl nastroje,
duzo nowosci, wizyty w Vodofone, kilku sklepach z sari i pendzabi suit,
krotka sjesta w parku, ogladanie rzeki Hidusow, wszystko to robi wielkie wrazenie.

A wieczorem bylismy umowieni z wujkiem Sameera, ze strony mamy S. i jego zona.
Zacni Hindusi, high socity, bardzo mili, serdeczni i radosni.
Pani Hinduska prowadz wlasny biznes reklamowy, zas wujek'a biznez
to produkcja elektrotechniczna, szczegolnie wszystko co dotyczy ledow.

Kolacja minela w bardzo w milym nastroju. Rozmowy jak starych znajomych.

W piatek (30.)  po poludniu spotkalismy sie na spacerze z ich corka Ashita.

Bombaj to miasto kontrastow, bylismy dzis przy bramie Indie tzw. Indian Gate.
To tez Bombay, ale bogaty, podrozujacy, zyjacy w pospiechu,
przy tym przede wszystkim radosny.
Zas miasto kolo naszego hotelu to biedny, troche dawny Bombay, czesto zyjacy w slumsach.

Mamy rozne wrazenia, ja mam wiecej optymizmu,
ale Gosia jest bardzo dzielna i ma swietna kondycje.

Wychodzimy ok.11 na miasto, wracamy na kolacje 20, dzien mija jak z bicza strzelil.

Dzis jedlismy dwa razy w indyjskich knajpach, 
a jedzenie hinduske to kolejna odslona podrozowania po Indiach.
Takie prawdziwe ichnie jedzenie, wegetarianski. Pyszne.
Porcje nie za duze, na 2 os.. posilkujemy sie lokalnym doradztwem osob,
ktore jedza cos ladnie wygladajacego przy stolikach obok.

Poza tym ci co jedza na miescie, to czesto indyjskie biale kolnierzyki
o statusie wynikajacym z dzielnicy oraz prowadzonego biznesu.

Jemy warzywa w roznych smakach, sery ale feta, wszystko na goraco i popijami czajem,
czyli herbata indyjska z mlekiem. Bardzo mocna taka nasza esencja....pyszna.

Dzis kupilismy indyjska karte do telefon oraz karte do tableta,
jutro odpalamy obie i ruszamy w Indie do Ajanty i Elleor czy Elury.

Oba miejsca wyjatkowe, na liscie Unesco.
Jedziemy pociagiem ok.400 km tzw. 3A klasa, airconditon + dobre warunki.
Tam spedzimy ok 5 dni, a potem....zobaczymy, chyba juz kierunek Goa.

Jezeli chodzi o nasze plany podrozy na poludniu Indii,
to zostaly one docenione przez wujostwo Sameera.

Duzo sie dzieje, teraz siedzimy na balkonie naszego New Bengal hotel,
ruch zamiera, ja pisze, mama czyta przewodnik i milo usmiecha sie do mnie.

Konczymy powoli, idziemy zaraz spac, oczy same sie zamykaja do snu.

1 komentarz:

  1. Pewnie, że Gosia dzielna-wyciągasz Ją nie wiadomo gdzie na koniec świata.

    OdpowiedzUsuń